Pieczona gęś to jest zawsze święto. Na szczęście gęsiny jest na rynku coraz więcej i nawet w małych miejscowościach można już kupić. Oczywiście najlepsza będzie taka prosto od gospodarza. Co ciekawe, przez wiele lat, kiedy nie promowano tak gęsiny w Polsce, można było kupić w markecie zamrożoną gęś o nazwie "JUNGE POLNISCHE GANS". Z jednej strony mnie to śmieszyło, z drugiej denerwowało. Pomyślcie. Hodujemy gęsi w Polsce, żeby sprzedać ją Niemcom, a ci odsprzedają ją nam ze swoją marżą? Teraz sytuacja się już poprawiła i mojego ptaka kupiłem już pod polską marką.
Jeśli nigdy nie piekliście gęsi, to musicie wiedzieć, że jest to ptaszysko niezwykle tłuste. Nie powinno was to jednak martwić, gdyż większość gęsiego smalcu wytopi się podczas pieczenia. Niezbędna więc będzie blacha z kratką, lub pierzynka z warzyw korzeniowych, które nie pozwolą gęsi utopić się we własnym tłuszczu. Ten tłuszcz jednak w gęsi zostaje, dzięki czemu mięso nie wysusza się do końca. Ja moją gęś chciałem zrobić przede wszystkim na chrupiąco. Dlatego polecam wam zainwestować w taką specjalną pipetę do polewania mięsa tłuszczem, który się wytopił. Gęś można piec samą, ale świetni się sprawdza nadzianie jej czymś. Ja postawiłem na farsz na bazie porów i leśnych grzybów. Do tego zrobiłem fryty z piekarnika, które piekły się z gęsim tłuszczem <3
Wykonanie: