To jeden z przepisów, o które prosiliście, a ja te życzenie spełniam. Nikt pewnie jednak nie spodziewał się, że moja wyobraźnia sklei wschód Polski z południem Chin? 🙂 Niech kulinarni puryści wypiją melisę, bo moje KARTACZE nie biorą jeńców. Podstawą oczywiście jest ciasto z odpowiedniej odmiany ziemniaków (o którą w Polsce niezmiernie trudno, bo prawie nikt się nie zna w naszym pięknym kraju na ziemniakach).
Kwestia przypraw jest drugorzędna. Jeśli nie lubicie eksperymentowania ze smakami i jesteście raczej tradycjonalistami, spoko. Wyrzuć ze składu pieprz syczuański, chilli, sos sojowy, kolendrę i dalej będzie to prawilny przepis na kartacze. Jak wspomniałem. Podstawą jest ciasto, które można zepsuć na wiele sposobów i ja te ciasto też zepsułem kiedy przygotowywałem się do tego przepisu. Jaki jest główny błąd poza doborem nieodpowiednich ziemniaków?
Ciasto nie może być za mokre. Wiedziała pewnie o tym Twoja babcia, ale czuję się w obowiązku was ostrzec 🙂 Surowe ziemniaki muszą być odciśnięte prawie do cna. Inaczej ciasto wam się rozwali w wodzie i będzie płacz (ja się prawie rozpłakałem). Polecam wam jednak podjąć moje wyzwanie i zrobić kartacze bardziej na syczuańską modłę. Patrzycie na skład i myślicie co może pójść nie tak? Wieprzowina lubi pieprz syczuański? Lubi. Lubi chilli? Lubi. Lubi sos sojowy? Lubi. Czy wszystkie te przyprawy lubią ziemniaki? TAK! I to jest wspaniałe, że można tworzyć takie mosty do odległych miejsc za pomocą kuchni. Nie wiem tylko czy wasza babcia by to przeżyła?