Nie wiem czy też tak mieliście, ale najlepsze placki ziemniaczane robiła moja babcia. Pamiętam te tłuste powietrze powietrze przesiąknięte zapachem smażonych placków. Dosłownie kilka składników. Starte ziemniaki, cebula i czosnek na poree, do tego jajko, mąka sól i pieprz. Wszystko to trafiało na starą, żelazną patelnię, a później chrupiące, złote placki znajdowały się bardzo szybko w moim brzuchu. Nie mogło zabraknąć też kwaśnej śmietany.
W swoim mieszkaniu placki robię bardzo rzadko, ale kiedy je w końcu smażę - jest święto! Tym świętem było wejście w posiadanie przeze mnie kawałka pastrami, które planowałem użyć jako dodatek do placków. Pastrami możecie kupić u swojego rzeźnika (jeśli robi - ja kupiłem w warszawskim Boucherie de Varsovie), ale możecie zrobić też sami z mojego przepisu. Do tego oczywiście śmietana i gotowany bób z masłem i pastą miso. Placki robię jednak inaczej niż moja babcia. Ziemniaki trę na grubych oczkach, jak na hash browns. Placki są dzięki temu bardziej chrupiące. Wspomnienia szybko wróciły, choć jak to w moim przypadku zwykle bywa, wspomnienia trochę podrasowane.
Wykonanie:
Tomek, bardzo Cie przepraszam ze napisze nie na temat. Wczoraj przypadkowo trafilem na Twojego Bloga, ktory bardzo mi sie podoba. Z gory przepraszam za brak Polskiej czcionki i zaznaczam ze nie jestem kucharzem, ale uwielbiam gotowac. Moja Pani moze przebywac - gotowac, w kuchni tylko wtedy, kiedy ze mna jest zle, np. przeziebienie:) lub nie ma mnie w domu:) Poprostu nie wierze Kobietom:) Pozdrawiam:)