No i się stało. Obiecałem sobie, że ten przepis opublikuję dopiero, kiedy zjedzie ze mnie ostatni ślad wakacyjnej opalenizny. Opublikuję wtedy, kiedy dzień kończy się o 15:00. Wtedy, kiedy wino białe zamieni się w czerwone w moim kieliszku, kiedy grzyby się wysuszą, a dziką różę zaskoczą pierwsze przymrozki. Wspomnienia tej wyjątkowej sesji na Sycylii są dla mnie niczym Magdalenki dla Prusta. Czuję, że to odpowiedni moment, żeby wyciągnąć te zdjęcia i ten przepis, żeby zrobić wyłom w nieuniknionym - w zimie.
Historia przepisu na cytryny marynowane (kiszone) w soli morskiej rozpoczyna się na kilka tygodni przed naszą wrześniową podróżą. Zastanawiałem się, jak wykorzystać pobyt na Sycylii z pożytkiem dla bloga i czytelników. Już wiedziałem, że nie będę siedział całymi dniami tyłkiem na piasku. Nie wiem dlaczego, ale wpadł mi pomysł zrobienia marynowanych cytryn. Pomysł dziwny, gdyż marynowane, albo jak piszą inni, kiszone cytryny, nie należą wprost do kultury kulinarnej Włoch, a raczej są składnikiem kuchni Afryki Północnej i Indii. Wiedziałem tylko tyle, że dostanę na wyspie świetne, ekologiczne cytrusy i muszę z nich coś zrobić na bloga. Jak się później okazało, sezon na cytryny miał dopiero nastąpić, dlatego większość z nich była jeszcze zielona.
Co ciekawe, pomysł na sesję wpadł mi niczym ślepej kurze ziarno, gdyż spotkaliśmy dwie fajne dziewczyny z Gdańska, które zgodziły się nam pomóc. Cały prosty proces przygotowania pikli pokazała Sandra, którą widać na zdjęciach. Sesję zrobiliśmy podczas wspólnej wycieczki do Syrakuz. Wiedziałem, że to bardzo stare miasto o greckim rodowodzie. Nie wiedziałem tylko, że jest tam tak pięknie. Niewiele myśląc wskoczyliśmy do tej lazurowej wody, żeby się trochę zrelaksować przed sesją. Sandra weszła do morza, by nabrać morskiej wody, którą dodaliśmy do cytryn. Słoik z przetworami, który razem zrobiliśmy, jest tylko przykładem. Po pierwsze morska woda to świetny pomysł, ale czerpana na otwartym morzu, a nie w pobliżu portu. Po drugie, taką wodę trzeba jeszcze przegotować. Po trzecie, przed odlotem opróżniłem słoik, gdyż za wiele warzył. Kupiłem jeszcze jedną porcję cytryn, aby odtworzyć przepis w domu. Domowy słoik wzbogaciłem o trawę cytrynową i imbir. Miesiąc później spotkaliśmy się z Sandrą jeszcze raz, żeby tym razem przygotować wspólnie posiłek z tych marynowanych cytryn. Tak powstał marokański tagine z kurczaka z cytrynami, na który przepis znajdziecie tutaj.
Wykonanie:
0. Pojechać na Sycylię... 😉
1. Cytryny powinny być ekologiczne i bez wosku. Jeśli nie masz jednak do takich dostępu, wyparz swoje owoce we wrzątku i wyszoruj porządnie pod ciepłą wodą.
2. Przygotuj ciepłą, przegotowaną wodę . Cytryny ponacinaj w krzyżyki prawie do końca. Możesz je też pokroić w ćwiartki lub ósemki.
3. Ułóż cytryny na przemian z liśćmi trawy cytrynowej i imbirem. Wsyp około jednej łyżki soli morskiej na warstwę. Wlej sok z cytryny i na koniec posyp dodatkową łyżką soli. Zalej wszystko ciepłą wodą.
4. Cytryny powinny marynować się (kisić) przez minimum miesiąc. Przez pierwszy tydzień potrząsaj sloikiem, żeby rozpuścić sól. Można przygotować solankę od razu, ale regularne potrząsanie pozwala smakom lepiej się wymieszać. Dodawać do długo gotowanych potraw w stylu arabskim lub na surowo do sałatek i dań z kaszami i kus kus.
Jeśli spodobał ci się przepis, podziel się nim ze znajomymi!
[…] idealnie. Jednak podziwiam ludzi, którzy wymyślili coś innego. I tak kiedy zobaczyłam u Tomka ten wpis, to wiedziałam, że odpowiedział na moje […]