Pierwszy raz na pielmieni trafiłem w rosyjskiej knajpie w Warszawie. Stwierdziłem wtedy, że skądś znam ten smak.
Bo czym są pielmieni? To rodzaj pierogów z mięsem, które popularne są w Rosji, na Ukrainie, a także w Polsce oczywiście. Ba! Moi dziadkowie pochodzą z Kresów Wschodnich i na pewno objadali się nimi. W domu jednak królowały pierogi ruskie, z mięsem (ale wcześniej ugotowanym i zmielonym) oraz z grzybami i kapustą. Pamiętam, że jak babcia ugotowała całą ogromną miskę pierogów, to byłem pierwszy przy stole. Często zapraszałem kolegów z podwórka i robiliśmy zawody kto zje więcej...
Następnie dane mi było zjeść pielmieni z rosołem, co jest pomysłem tak dobrym, że mało co nie zjadłem przy okazji talerza...
Mi jednak pielmieni przywodzą na myśl gruzińskie chinkali, czyli pierogi z mięsem i kolendrą, z których wylewa się pyszny rosół. Co ciekawe pielmieni też robi się z surowego mięsa i dodaje się do niego bulionu, tylko forma jest inna. Zainspirowany chinkali zrobiłem wersję pielmieni trochę mocniej doprawione z dodatkiem siekanej kolendry, pietruszki i szczypiorku. Formę już mamy. Czas na wykończenie. Ostatnio w pewnej warszawskiej restauracji podano mi pielmieni po prostu z masłem. Przyjąłem to za dobry kierunek. Korzystając z sezonu na dynię ukręciłem taką sprytną maślaną emulsję, która jest super prosta, a podnosi codzienne danie do rangi wydarzenia kulinarnego.
Piękno kuchni polega na tym, że wędruje po świecie i nie zna granic. Was też zachęcam do odkrywania swoich kulinarnych korzeni i przepisów. Nie ma nic lepszego niż wspólny czas przy lepieniu pierogów, a później nad miską parujących pierogów i do tego szklanka Coca-Coli z plasterkiem cytryny. Gwarantuję, że wszyscy zbiegną się w oka mgnieniu 🙂
Wykonanie: