#DeliTarianizm czyli przestawienie pstryczka w głowie
Pomysł na delitarianizm rodził się od jakiegoś czasu i ciągle pracuję nad jakąś spójną definicją. O co chodzi? Zacznijmy od tego, że osobiście raczej przejmuję się ogólnie rozumianym środowiskiem. Tak globalnie, ale i bardziej lokalnie. Bo to co robimy lokalnie ma ogromny wpływ na cały świat. Dajmy dla przykładu przemysł spożywczy, w sensie WIELKI przemysł spożywczy. Powstał i rozwija się w moim przekonaniu ponieważ kochamy jako ludzie tanią żywność. Kochamy to, że mamy pełen koszyk, pełne szafki i lodówkę. Nie ważne, że przemysł zużywa nasze wspólne zasoby, ważne że "w końcu" nas na wszystko stać. Abstrahując od tego, że ciągłe obniżanie cen prowadzi do patologii (jak kilogram mięsa wieprzowego może kosztować poniżej 10 zł?), to często takie nadwyżki jedzenia w naszej kuchni po prostu lądują w koszu. Często nie chodzi nawet o to, że coś się zepsuło. Po prostu nie mamy na to ochoty i wyrzucamy. To nie jest tylko marnotrawstwo naszych pieniędzy, ale całego wysiłku natury, ludzi i maszyn, żeby to wszystko wyprodukować i dostarczyć. Można powiedzieć, kupiłem, jest moje i generalnie się nie interesuj zawartością mojego śmietnika. Tak się jednak składa, że wspólnie mieszkamy na tej samej planecie, dzielimy zasoby, więc to nie jest do końca Twoje. To jest tylko umowna własność. Ze mnie jednak żaden ekonomista, tytułem wstępu chciałem tylko nakreślić o co mi w ogóle chodzi.
Wcale nie musicie tego wszystkiego kupować!
Jeśli wyobrazimy sobie górę jedzenia, którą możemy założyć, że i tak wyrzucimy (takie są statystyki) to dochodzimy do wniosku, że wyrzucamy nasze ciężko zarobione pieniądze. Do czego dążę? Kupuj mniej, a lepiej. Kupuj w delikatesach (stąd nazwa DeliTarianizm), od rzemieślniczych producentów, którzy też chcą zarobić, ale mają inny cel - chcą zarobić dając możliwie najlepszy, najzdrowszy i najsmaczniejszy produkt. Tak, w delikatesach, w małych rzemieślniczych piekarniach, w sklepach z winem, w warzywniakach, na targu jest trochę drożej, ale świadomiej wydajemy pieniądze. W delikatesów raczej nie wychodzisz z pełnym koszykiem z zamysłem, że 1/3 z tego i tak wyrzucisz. Kupimy mniej ciesząc się jakością produktów i prawdopodobnie zużyjemy wszystko co kupiliśmy. To naprawdę działa. Nie przypominam sobie, żebym wyrzucił steka sezonowanego na sucho 30 dni, którego jem raz na miesiąc. Nie przypominam sobie, żebym wyrzucił chleb rzemieślniczy czy ser z małej serowarni. Częściej traktuję taki posiłek jak święto. Do czego też zachęcam.
Nie jestem ortodoksem, sam też chodzę do marketów, ale po bardziej podstawowe i codzienne produkty.
Daj drugie życie swoim posiłkom
Właśnie tutaj możemy w końcu przejść do przykładu jakim jest tytułowy przepis. Idea jest taka żeby zrobić domową, podwędzaną wędlinę na Święta. Jesteśmy samowystarczalni. Kilkoma prostymi czynnościami jesteśmy w stanie zrobić produkt, który na sklepowych półkach kosztuje 150-200 zł za kilogram. Mowa tutaj o wędzonej gęsiej piersi. Do produkcji tego smakołyku wykorzystałem mięso ze sprawdzonego miejsca - Boucherie de Varsovie. To sklep z mięsem i winem, o którym często wspominałem w swoich przepisach. To miejsce, z którego wyjdziesz ze znakomitym mięsem i przetworami, ale wyjdziesz także z gotowym przepisem zainspirowany/ana przez właścicieli, którzy sami dobrze gotują i z przyjemnością ci doradzą.
Niedoścignionym wzorem był dla mnie półgęsek, czyli wędzona na zimno gęsia pierś. Wędzić na zimno też można, ale jest to temat na inny przepis. Ja wpadłem na taki pomysł, żeby wędzić różne rzeczy na ciepło wykorzystując do tego stary garnek z pokrywką, kuchenkę i wiórki do wędzenia. Pod wpływem ciepła rozsypane na dnie wiórki zaczynają się dymić i wędzą nasz produkt. Przy okazji sam garnek staje się takim piekarnikiem z dymem, więc idealnie nadaje się do wędzenia na ciepło. Szczegóły znajdziecie poniżej.
Taki przysmak podam w tym roku na święta. Jeśli jednak coś zostanie i nikt już nie będzie miał ochoty jeść tego w takie formie będzie trzeba pomyśleć jak tą wędlinę "zutylizować". Najprostszym pomysłem na wykorzystanie jedzenia, którego nie mamy już ochoty jeść w takiej formie to kanapki. Uwierzcie mi, że wszystko pomiędzy dwoma kawałkami chleba, z majonezem, z musztardą, z jakimś kwaśnym piklem czy bardziej fantazyjną przyprawą zyskuje nowe życie nagle znowu wraca do gry. To samo tyczy się pieczonego kurczaka, mięsa z grilla, smażonej ryby czy śledzi. Z prawie wszystkiego można zrobić kanapkę. Nie wyrzucajcie jedzenia. Pomyślcie jak można przerobić danie, do czego dodać, z czym połączyć, jak zmienić formę, żebyśmy nabrali apetytu. Z mojej gąski zrobiłem coś na wzór kanapki pastrami z ogórkiem kiszonym, cytrynową musztardą i kandyzowaną skórką pomarańczową. O zdjęciach, głodny, od razu rzuciłem się na tę kanapkę, choć było już bardzo późno. Nie żałuję.
Zapraszam poniżej na przepis.
[EDIT]
Wpis ten powstał pierwotnie we współpracy z projektem Banku ING – Bądźmy EKO nie tylko od święta.
Podwędzana gęsia pierś
1. Żeby gęsina była równomiernie posolona i nabrała smaku trzeba ją moczyć minimum 24 godziny, a najlepiej 3 dni w solance z przyprawami. Podgrzej wodę, rozpuść sól i dodaj przyprawy. Woda nie musi się gotować, ale niech przyprawy kilka minut popływają w gorącej wodzie. Marynatę ostudź i zalej gęsią pierś tak, żeby całe mięso było pod wodą. Wstaw do lodówki.
2. Po odpowiednim czasie wyciągnij mięso i je osusz. Przygotuj stary garnek, na dnie którego rozsyp kilka łyżek wiórków do wędzenia. Włącz grzanie i czekaj na pierwsze oznaki dymienia. Na dnie ułóż koszyk do gotowania na parze lub cokolwiek się nada, co zabezpieczy gęś przed nadmiernym ciepłem. Na koszyku połóż folię aluminiową tak, żeby wydobywające się soki nie ściekały na dno garnka. W najgrubszą część gęsi wbij sondę. Kiedy wiórki zaczną się dymić połóż mięso na folii aluminiowej i zamknij pokrywkę. Jeśli ta konstrukcja będzie nieszczelna możesz zakleić szparę między garnkiem, a pokrywką taśmą malarską lub plastrem materiałowym z apteki. Podwędzaj dopóki gęsia pierś nie osiągnie temperatury 55-65 stopni. Następnie wyciągnij mięso i połóż na desce do krojenia żeby ostygło. Zimną pierś przełóż do lodówki żeby stężało.
Sos musztardowo cytrynowy
Wymieszaj wszystkie składniki i trzymaj w lodówce.
Kandyzowana skórka z pomarańczy
Wymyj dokładnie pomarańcze. Za pomocą obieraczki do warzyw obierz pomarańcze ze skórki i pokrój nożem na nitki. Przełóz do rondla z wodą i cukrem. Gotuj do czasu, aż syrop będzie się pienił i zgęstnieje. Skórka pomarańczy powinna być na tym etapie półprzezroczysta. Przenieś do słoika i trzymaj poza lodówką.