Moja "rodzina", którą tworzę z moją dziewczyną Julitą jest bardzo nietradycyjna. Rzekłbym nawet, że wywrotowa. To ja siedzę całymi dniami w domu i pilnuję (jeszcze nie dzieci) kuchni. Jest to moje królestwo, gdzie mogę przesiadywać godzinami. Wymyślam, kroję, mieszam, gotuję, piekę, smakuję. Jak ja to mówię, to jest coś, co robię i cieszę się, że to siedzenie w kuchni stało się też moją pracą.
Julita natomiast zupełnie inaczej. Spełnia się w swojej pracy, do której codziennie wychodzi z rana i wraca popołudniu. Kiedy się witamy, ja najczęściej jestem w kuchni. Ona rzadko się do niej zbliża. Jak już to po to, żeby zaparzyć swoją ulubioną herbatę z sokiem malinowym i cytryną. To ja przeważnie robię dla nas śniadania (rzadko, bo lubię pospać), obiady do pracy w pudełkach i kolacje, które jadamy już wspólnie. Wiem jednak, że potrafi gotować, co nieraz udowodniła. Po prostu nie lubi tak jak ja przesiadywać godzinami w kuchni i ceni sobie szybkie przepisy. Julita uwielbia włoską kuchnię. Makarony może jeść codziennie. To jest coś, co robi się szybko i nie trzeba dużo zmywać.
Raz na jakiś czas czuję się już zmęczony moją rolą pana domu i proszę, żeby tym razem ona coś dla nas ugotowała. Jest tylko jeden warunek - kiedy Julita gotuje, ja nie mogę zbliżać się do kuchni. Chodzi o to, że zwykle nie mogę się powstrzymać żeby jej coś doradzać w sprawie gotowanej przez nią potrawy. Taki już jestem, ale nauczyłem się, że mam nie wchodzić i czekać cierpliwie na efekt. Tym razem zaproponowałem jedynie temat wiodący - GNOCCHI i chrupiące WARZYWA. Jako, że zbliża się wiosna, powoli przestawiam się na wewnętrznego jarosza i czekam z tęsknotą na sezonowe warzywa. Danie miało być szybkie, a zrobienie domowych klusek trochę zajmuje, więc kupiliśmy dobre, rzemieślnicze gnocchi i parmezan w sklepie z włoską żywnością. Jeszcze tylko szybka wizyta w osiedlowym warzywniaku i obiad prawie gotowy. Prawie, bo przygotowanie dania od momentu wejścia do kuchni do postawienia go na stole nie powinno trwać więcej niż 15 minut. Wszystko dzięki pewnym sprytnym skrótom jak gotowanie wody w czajniku i użycie puszystego serka jako sosu do gnocchi. Spróbujcie. Gotowanie nie może być prostsze i smaczniejsze!
Oczywiście ugotowanie i zrobienie zdjęć trwało dłużej niż 15 minut, ale po wszystkim zjedliśmy te gnocchi z koleżanką Karoliną i powiem, że było to pyszne danie. Zostało mi w lodówce jeszcze trochę klusek i serka, więc sam będę teraz eksplorował temat.
Wykonanie: