Co do idei zrobienia tego aromatycznego, pełnego przypraw, ale niezbyt pikantnego oleju przekonał mnie Marcin Wojtasik, z którym to nagrałem film z jego przepisem na ten olej. Jak oglądam nasz film, to przypominam sobie jak wtedy pachniał ogród na warszawskim Zaciszu. Jego przepis jest w 100% świetny i zapraszam do korzystania także z niego, ja jednak chciałem mieć ten przepis też u siebie, bo mam w planach użyć go do kilku kolejnych przepisów i móc linkować wewnątrz bloga. Robię go też trochę inaczej, na podstawie własnych doświadczeń z olejem oraz niezliczonej ilości obejrzanych filmów z innymi przepisami. Wyciągnąłem z tego wszystkiego profil oleju, który mi najbardziej odpowiada.
Generalnie produkcja oleju dzieli się na dwa etapy, najpierw przygotowujemy aromatyczny olej, który będzie naszą bazą. Robi się to przez usmażenie różnych aromatycznych przypraw. Następnie odcedza się płyn i zalewa płatki syczuańskiego (najlepiej) chilli. Prościutkie, prawda? Ja jednak do samego chilli dodałem jeszcze usmażoną szalotkę (podpatrzyłem to u Marcina i bardzo mi się spodobało), sproszkowany pieprz syczuański i paprykę gochugaru dla koloru i dodatkowego aromatu. W ogóle, chciałbym zwrócić waszą uwagę na dodatek tej szalotki. Przyznam, że zobaczyłem to u Marcina, a w rożnych innych zagranicznych filmach czy przepisach na temat oleju, szalotkę raczej używa się do aromatyzowania oleju. Podsmażona cebulka jednak poza aromatem dodaje też takiej "pastowej" konsystencji całemu produktowi. Polecam też jednak dodatek MSG, który sprawia, że olej chilli staje się uzależniający.
Do czego używać taki olej zapytacie? Do makaronu właśnie, do pierożków, do smażonego ryżu, do omleta, do tofu, a szczególności mapo tofu. Generalnie świetnie się sprawdza z moją posypką Morskie Furikake, które skądinąd polecam nabyć w moim sklepie. Życzę udanego smażenia oleju i napiszcie jak wam wyszło i co zmieniliście?