Jak pewnie wiecie, kocham sporządzać wszelkiego rodzaju rosoły i buliony. Możecie też sprawdzić moje inne pomysły na rosół:
Kiedy wyjaśniliśmy sobie już ewentualne niejasności, możemy przejść do wstępu. Pierwsze, do czego chciałbym was zachęcić, to po prostu jedzenie więcej kiszonek i picie soków po tych kiszonkach, które naturalnie dziedziczą ich właściwości. Nigdy nie wylewajcie soku po ogórkach czy kapuście! Jeśli potrzebujecie więcej dowodów na dobroczynne działanie fermentowanych warzyw odsyłam do tego naukowego tekstu opublikowanego w Journal of Scientific Research.
Mój nowy rosół posiada dwie inspiracje. Po pierwsze, kwaśnica, czyli zupa gotowana na wodzie po kapuście. Gotowana często w gospodarstwach kiedy skończyła się już kapusta, a został sam sok. Co z niego zrobić? A no nagotować zupy na tanich skrawkach wieprzowiny. Po drugie, bardzo zaintrygował mnie pomysł na jedzenie rosołu z ziemniakami zamiast z makaronem. W moich kręgach się tak nie jadło, więc kiedy pierwszy raz spróbowałem takiego rosołu, było to dla mnie jak olśnienie.
Jak wczytacie się w przepis, jest on bardzo prosty. Gotujemy długo kości i warzywa. Zostawiamy mięso jako dodatek do rosołu, gotujemy ziemniaki, a na koniec dopiero dodajemy surowego soku z kiszonek, żeby zatrzymać jak najwięcej dobrych bakterii. Oczywiście najlepiej byłoby wypić surowy sok, do czego zachęcam, ale zjedzony z rosołem też ma moc. Nie napiszę, że moc uzdrawiania, ale jedzenie regularnie kiszonek pomoże wam łagodniej przechodzić choroby wywołane bakteriami, a także wirusami. Szczególnie jeśli przy okazji przyjmujemy antybiotyki, albo kiedy choroba odbija się na naszym układnie pokarmowym. Życzę dużo zdrowia i smacznego!