Odkąd pamiętam, zawsze chciałem pojechać do Szwajcarii. Uwielbiam wysokie góry i towarzyszącą im surową naturę. Powiem jednak szczerze, że do tej pory niewiele wiedziałem o szwajcarskiej kuchni. Wyobrażałem sobie Szwajcarów, którzy garściami czerpali z kulinarnej kultury Włoch, Francji czy Niemiec, a już na pewno znałem ich zamiłowanie do serów. Kiedy zacząłem research i przeglądałem książki kucharskie, zdałem sobie sprawę, że kuchnia szwajcarska jest dużo prostsza niż mi się wydawało. Jeśli miałbym opisać ją w jednym zdaniu, to królują tam ziemniaki i sery. Pyszne połączenie, prawda? Żeby nabrać autentyczności zapytałem kilkoro moich znajomych, którzy mieszkali w Szwajcarii, co się tam jada na co dzień? Nie zdziwiło mnie to, kiedy usłyszałem, że na co dzień jadali pizzę i wszelakie makarony.
Ja jednak zamierzałem dotrzeć do sedna sprawy i dobrze wykonać zadanie, jakie postawił przede mną Victorinox (zobacz mój poradnik dotyczący noży) - przybliżyć czytelnikom mojego bloga bogactwo kulinarne Szwajcarii. Zdałem sobie jednak sprawę, że większość potraw obraca się dookoła serów i ziemniaków, co do których nie wymaga się biegłości w krojeniu. Mamy np. serowe uczty jak Founde i Raclette. Tutaj, jak się uprzemy, noża nie potrzeba. Idąc dalej, natrafiłem na jednogarnkowe danie Papet vaudois składające się ziemniaków, kiełbasy i innych warzyw - tutaj już wszystkie składniki należy pokroić, ale nie stanowiło to dla mnie należytego wyzwania.
Znalazłem jednak danie, które pozwoli wam poczuć ducha Szwajcarii oraz będzie stanowiło pewne wyzwanie dla waszych umiejętności krojenia. Jest to mianowicie potrawka z cielęciny i pieczarek Zürcher Geschnetzeltes (plasterki mięsa po zurysku), czyli coś w stylu Boeuf Stroganow, tylko z cielęciny podlanej białym winem i wykończonej śmietaną. Wyzwaniem jest tutaj pokrojenie mięsa w równe i cienkie plastry, ponieważ smażymy je tylko chwilę i nie można go przeciągnąć. Musimy mieć dobry, ostry nóż szefa kuchni. Żeby podnieść poprzeczkę wpadłem na pomysł, żeby zrobić placki ziemniaczane. Nie zwykłe placki, ale super cienkie i obłędnie chrupiące hashbrowns. Tutaj też przychodzi z pomocą kuchnia szwajcarska i ich Rösti, czyli placki z surowych tartych ziemniaków. Ja jednak postanowiłem zrobić je o wiele cieńsze, żeby całe były chrupiące. To jednak nie wszystko. Używając mojego noża santoku pokroiłem ziemniaki w bardzo cienkie słupki (fr. julienne) i to z nich usmażyłem placki w stylu hashbrowns. Wszystko wykończyłem startym serem, pietruszką i szczypiorem. Pokochacie kuchnię szwajcarską. Gwarantuję 🙂
Wykonanie:
Odwiedź mój poradnik "6 podstawowych noży w mojej kuchni", który stworzyłem razem z marką VICTORINOX.