Co ciekawe - choć będę się teraz tego wstydzić - to na początku bloga opublikowałem mój pierwszy przepis na Pho. Trochę nieporadny, gdyż wiedzę czerpałem raczej z własnego doświadczenia i programów kulinarnych na Kuchni+. Jednak teraz, w 2019 roku, po kilkunastu garnkach Pho Bo później, wracam do was z nowym przepisem, bardziej przypominającym autentyczną zupę na wołowych kościach. Jedyne, co może was zaskoczyć, to intensywność bulionu w porównaniu z tym, co możecie zjeść na mieście. Jeśli wolicie delikatniejszy bulion, dolejcie pod koniec więcej wody. To, co uwielbiam i co jest dla mnie nagrodą za długie godziny czekania, to możliwość obgryzienia szpondru z mięsa. Jest to jedno z moich ulubionych czynności w życiu w ogóle, więc z całego serca polecam! 😉
Życzę smacznego do ostatniej łyżki!