Karczochami na Sycylii byłem podekscytowany. Na targach ludzie mieli stragany, specjalizujące się np. w kwiatach cukinii, kasztanach albo karczochach właśnie. Niewiele myśląc, kupiłem kilka sztuk celem zamarynowania, bo tylko taką formę znałem z Polski. Oczywiście można spożywać karczochy w innej postaci, ale jak się okazało po obraniu warzywa, niewiele z niego da się zjeść. Postanowiłem więc, że te okruszki jakie mi zostaną zamarynuję w jakiś godny sposób.
Piszę ten przepis 2 tygodnie po zamknięciu słoika. Dam mu jeszcze tydzień i zrobię z niego jakąś sałatkę. Mogę tylko zgadywać jak to wszystko smakuje. Myślę, że będzie dobre. Karczochy najpierw upiekłem, wyjąłem serca i sporządziłem marynatę z sycylijskiej oliwy, soli morskiej, pieprzu, skórki cytrynowej i soku z cytryny. Do słoika włożyłem też zmiażdżony czosnek i gałązki oregano. Brzmi dobrze? Teoretycznie tak. Słoik pasteryzowałem, więc mógłbym zaczekać i kilka lat. Kto jednak się nie skusi?
Wykonanie:
1. Karczochy wstępnie obierz i odetnij twarde końcówki. Piecz owinięte w folię aluminiową przez ok. 40 minut w temperaturze 190 stopni.
2. Po wystudzeniu przekrój karczochy na pół i wydobądź jasne serca.
3. Przygotuj marynatę z oliwy, soku z cytryny, soli i pieprzu. Porządnie wymieszaj, aż do uzyskania emulsji.
4. Do słoika przełóż karczochy, czosnek, skórkę z cytryny i oregano. Połóż na górze plasterek cytryny i zalej wszystko marynatą. Zakręć słoik porządnie
5. Pasteryzuj w piekarniku w temperaturze 100 stopni przez godzinę.