Historia jest prosta i dosyć spontaniczna, jak większość rzeczy które robię. Już od jakiegoś czasu rozmawialiśmy z Moniką Kucią (Siała Baba Mak) o tym, żeby nagrać film o typowo polskich produktach. Monika, jeśli jej jeszcze nie znacie jest zaangażowaną kulinarną działaczką na wielu płaszczyznach. Organizuje życie kulinarne Stolicy i nie tylko. Jest skupiona na temacie kulinariów trochę inaczej niż ja. Szczerzej i bardziej artystycznie. Zauważa niewidzialne dla mnie wcześniej subtelności polskiej kultury kulinarnej, które ciągle mnie zaskakują. Jak np. promowany przez nią zapach piwnicy (wyprodukowany przez Annę Bojarę), takiej z ziemniakami (typowo polski zapach przecież), czy pokazywane przez nią tkaniny poplamione letnimi owocami.
Tak czy inaczej chcieliśmy z Moniką nagrać film i bardzo się fajnie złożyło, że chefowa Joanna Jakubiuk była akurat po premierze książki pt. "Ziemniak". W końcu był powód i potrzeba, żeby taki film powstał. Wiedzieliśmy, że chcemy pokazać bohatera, czyli ziemniaka i bohaterkę, czyli Joannnę. Naturalnym wydawało się, żeby nasza bohaterka zaczęła opowieść o ziemniakach zaczynając od wykopków. Musieliśmy tylko znaleźć jakiegoś zaprzyjaźnionego gospodarza, który "da" nam pole z ziemniakami i jakieś schronienie, żebyśmy tam film mogli nagrać. Okazało się, że Monika z Joanną znają Kasię i Bartka Latosów, którzy niecałą godzinę drogi z Warszawy prowadzą agroturystykę "Latosowo". W filmie możecie obejrzeć kilka ujęć, jak urokliwe i naturalne to miejsce jest. Jako plan zdjęciowy - wymarzony.
.
.
Pozostało tylko napisać scenariusz i wybrać przepis, który pokażemy w filmie. Ciężko było z tylu pomysłów na ugotowanie ziemniaka wybrać jeden, ale w końcu wybór padł na pierogi, a dokładniej Mazowieckie Szlachcice. Są to pierogi na wskroś ziemniaczane, bo praktycznie składają się z samych ziemniaków. Co ciekawe, mam za sobą trzy warsztaty z Joanną i na dwóch robiliśmy szlachcice. Po prostu wiedziałem, że będą dobrze wyglądały w kadrze. W ogóle lepienie pierogów samo w sobie przyciąga wzrok. Dodatkowo Monika wpadła na pomysł, żeby z Joanną gotowała Kalina - córka Kasi i Bartka z Latosowa. Nie pracowałem wcześniej z dziećmi, ale Kalina nie miała żadnego problemu z występem przed kamerą i wydaje mi się, że wyszło bardzo naturalnie i z pożytkiem dla filmu. Poza tym plan wyglądał tak, że dookoła biegają zwierzęta gospodarskie, koty, piękny wrzesień w pełni. Złota godzina, która trwała w nieskończoność. Niestety tak to jest, że wiele innych pięknych ujęć trzeba było odrzucić. Zawsze się śmieję, że montaż filmów, przynajmniej w moim wydaniu, to jak strugać figurkę z całego drzewa 😉
.
Film trzeba było zamknąć jakąś klamrą. Bardzo chciałem, żeby było to ognisko, w którym upieczemy ziemniaki. Dodatkowo zachodzące słońce ułatwiło nam zadanie i film naturalnie robi się coraz bardzie ciemny. Widza otula wyobrażenie ciepła z ogniska i zapach dymu. To jest doświadczenie, które pamiętam z dzieciństwa i wszędzie gdzie mogę, niczym piroman wzniecałbym ogniska. Lubię żywy ogień i żar jako technikę gotowania. Będę wracał do tego motywu jeszcze nie raz.
.
Co do technikaliów. Film nagrałem kamerą Panasonic Lumix GH5 w rozdzielczości 4k z 50 klatkami na sekundę, co pozwoliło mi w kilku miejscach na naturalny zoom w postprodukcji i dodanie ruchom nieco płynności, przez delikatne spowolnienie akcji. Większość ujęć realizowana była obiektywem Panasonic Leica 15mm, F1.8. Używałem też gimbala Zhiyun Crane 2. Ujęcia zbliżeń filmowałem Sigmą 18-36, F1.8 na statywie. Dźwięk nagraliśmy za pomocą mikrofonu krawatowego i mikroportu.
Moje drogie robaczki, właśnie wystartowałem z nową odsłoną bloga. Wśród ponad 300 przepisów nie znajdziecie niestety sposobów na przygotowanie owadów,…
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.Zgadzam sięNie wyrażam zgodyPolityka prywatności