Odkąd zajmuję się tylko rozwijaniem moich pasji i projektów kulinarnych, teoretycznie mam więcej czasu. Jest oczywiście nieprawdą, bo co bym robił i tak codziennie czuję się zapracowany i projekty wszelakie mnożą się i czekają w kolejkach. Jest oczywiście taki plus, że nie muszę się zrywać z rana i siedzieć przez 8 godzin w biurze. Minusem jest to, że muszę nauczyć się sam byś swoim szefem. Muszę dowozić terminy, dbać o jakość pracy, zdobywać nowy biznes i sam się motywować co jest bardzo trudne.
Okazało się jednak, że udało mi się w tym czasie odkurzyć starą konsolę i ukończyć dwie gry. Wkręciłem się okrutnie w serię Far Cry od Ubisoftu. Lubię ją za to, że mogę odkrywać i eksplorować rozległy świat. Uczestniczyć w serii misji, albo włączyć tylko na chwilę żeby się zrelaksować. Lubię też grać ze znajomymi, dlatego wpadłem na pomysł, żeby ugotować coś specjalnie na taka sesję. Od dawna chodziły za mną policzki wołowe. Jest to mięso pełne kolagenu, który rozpływa się w żel podczas długiego duszenia. Z doświadczenia wiem, że świetnie się łączy z ciemnym piwem. Do gotowania użyłem piwa Turbo Geezer z craftowego Browaru Kingpin. Piwo uwarzone w epickim stylu Dubble Irish Espresso Stout. Jeśli słyszeliście w telewizji reklamę o piwie z charakterem to nie wierzcie jej. To jest piwo z charakterem, którego potrzebowało moje danie. Kilka godzin w piecu sprawia, że mięso wprost oblepione jest smakami kawy, wanilii i chmielu. To jest to co lubię w gotowaniu z piwem. Pełnia smaku dzięki tej delikatnej goryczce. Po ugotowaniu mięso (policzki kupiłem na Hali Mirowskiej w Warszawie) poszarpałem i dodałem gotowanej czarnej fasoli. Nie dawałem żadnych warzyw czy sałaty. Zrobiłem tylko coleslaw z czerwonej kapusty z domowym aioli. Można go jeść z kanapką albo obok niej. Bułki upiekłem sam z mojego najlepszego przepisu na bułki do burgera. Dodałem tylko garść suszonej żurawiny, która dała trochę słodyczy całości.
Na zdjęciach swojego wizerunku użyczył Jacek z bloga Duchowi Kulturyści.
O. Boże. Odebrało mi mowę, tak bardzo perfekcyjnie to brzmi i wygląda.
<3
Dzięki, trochę wysiłku to kosztowało 🙂
Dzięki, trochę wysiłku to kosztowało 🙂
imho kolendra (liście) jest zbyt wyrazista i momentami dominuje w smaku, szczególnie jeżeli są to duże (dojrzałe) liście. osobiście kolendrę odradzam, dodaje niepotrzebny dziwny posmak który kłóci się z piwną goryczką czy słodkością mięsa z sosem.
Czyli w ogóle nie lubisz kolendry?
lubię i często używam, ale na Twoich zdjęciach jest już stara kolendra "żylasta" - do delikatnego mięska mi nie pasuje...
Nie zgodzę się o tyle, że po pierwsze to nie jest odmiana kolendry grubo łodygowej, tylko taka delikatna z marketu. Po drugie, właśnie to mięso - przyprawione w ten sposób - nie jest delikatne. Właściwie uderza intensywnym smakiem, który uzyskuję przez zredukowanie sosu. Pamiętaj, że do tego dania dodałem naprawdę intensywne piwo i jeszcze kilka szyszek chmielu pod koniec. Wracając jeszcze do kolendry, to nie trzeba jej dodawać. Znam ludzi, którzy na samą myśl o zapachu kolendry dostają mdłości - ja kocham 🙂
Aż zrobiłam się głodna od samego czytania. Uwielbiam mięso podane w ten sposób. Już wiem co będę pichcić przez weekend.
Kapitalnie wygląda. Jeśli dobrze kojarzę John Quilter zrobił coś podobnego - z tą różnicą, że zamiast piwa gotował w ... wiśniowej coca coli. 😀