Kiedy myślę o halibucie z frytkami, to przypominają mi się Wyspy Brytyjskie, gdzie opychałem się niewyobrażalnymi wręcz ilościami smażonej ryby i ziemniaków. Oczywiście nie jest to wyrafinowane danie. Podawane często w zwykłej gazecie z miękkimi, zaparzonymi frytkami. Jest to dobitny przykład, jak ze zdrowego produktu, jakim jest ryba, stworzyć ociekający tłuszczem zawał serca. Wiele razy mierzyłem się z tym tematem. Również na blogu, kiedy 5 lat temu opublikowałem
przepis na halibuta z takimi cienkimi frytkami, które uwielbiam. Postanowiłem wziąć z tamtego dania to co najlepsze i dodać do niego 5 lat moich doświadczeń i poszukiwań.
Ryba, której użyłem to produkt iście luksusowy. Jest to polędwica z halibuta, którą zdobyłem na
warszawskim Bazarze Olkuska, gdzie stacjonuje sklep z rybami Happy Fish. Halibut to niezwykle delikatna ryba, więc postanowiłem obsmażyć ją tylko od strony skóry, żeby była chrupiąca, a resztę ryby oblewałem gorącym masłem podczas smażenia. Dodatki do ryby to moje nieustające fascynacje, czyli pieczony kalafior, brukselka, miso i superchrupiące frytki.