Wpis jest dziełem współpracy ze sklepem internetowym z wyposażeniem wnętrz Westwing.pl. Przepis znajduje się w dalszej części wpisu.
Wakacje w tym roku spędzałem na bałkańskim wybrzeżu Adriatyku w Chorwacji i Czarnogórze. Od kiedy pamiętam, chciałem tam pojechać. W mojej głowie wirowały obrazy lazurowego morza, wysp, jachtów, słońca, wina, ryb, owoców i błogiego odpoczynku, którego potrzebowałem jak powietrza po prawie roku bez dłuższego urlopu. Jedyne, co mnie odstraszało od mojego wonderlandu, to opowieści o rzeszach turystów odwiedzających Chorwację dokładnie w tym samym celu. Ostatecznie przekonał mnie niezastąpiony Anthony Bourdain, który wręcz piał nad magią tej krainy.
Marzenia trzeba spełniać. Spakowałem walizkę i już byłem w Dubrovniku. Okazało się, że nasze mieszkanie zabookowane w Airbnb leży przy samym porcie. Obudziłem się z zapierającym dech w piersi widokiem. Zdążyłem jedynie zakląć pod nosem w kontekście smutku, jaki wiąże się z mieszkaniem w naszym szarym w porównaniu z tym kraju oraz jakie szczęście mają mieszkańcy wybrzeża Adriatyku. Jak się okazało, o czym opowiedział nam nasz gospodarz, nie zawsze było pięknie i spokojnie. Widziałem zdjęcia budynku, w którym mieszkaliśmy doszczętnie zburzonego podczas wojny w latach 90. Po tym wydarzeniu rodzina Burin odbudowała posiadłość cegła po cegle. Znalazło się tam miejsce dla wielopokoleniowej rodziny, ogromnego tarasu z piecem do grillowania, wygodne kwatery dla letników oraz położony na tarasach ogród. Jak mnie znacie to wiecie, że oczy stanęły mi dęba jak zobaczyłem te pomidory, karczochy, zioła, drzewa oliwne, pomarańcze, winogrona czy figi. Sam gospodarz i jego rodzina bardzo miło nas przyjęli. Na pewno, dali z siebie więcej niż nakazuje protokół grzeczności Airbnb. Piliśmy razem wino i rakiję domowej produkcji, a ostatniego dnia zrobiliśmy sobie wspólną ucztę, której tak brakowało mi podczas wizyty w Gruzji. Jeśli chcecie kontakt do gospodarzy, to napiszcie do nich tutaj.
Na targu rybnym kupiliśmy 3 kilogramy muli (30 zł), ponieważ gospodarz obiecał, że pokaże nam jak w Chorwacji przyrząda się muszle. Okazało się, że jedyne, co z nimi robi, to wrzuca na rozgrzaną od ognia blachę. Je się je zaraz po otworzeniu, skrapiając tylko cytryną. W ramach rewanżu zaserwowałem wszystkim moją wersję muli z miejscowym, białym winem, pomidorami i chilli. To były najlepsze mule jakie jadłem do tej pory. W smaku było czuć dym z palonych gałęzi drzewa oliwnego. W wesołych nastrojach wypełnionych próbami poznania naszych języków i wytworów kultury popularnej obu krajów oraz prawdziwego "house wine", popłynęliśmy w ten wieczór. Było ciepło, więc postanowiłem spać na tarasie. Tak będę wspominał Chorwację.
Moje myśli skierują się też na tę wszechogarniającą niebieskość wody, która mnie wprost zahipnotyzowała. Wszelkie odcienie niebieskiego, które towarzyszyły nam przez cały wyjazd, dały mi mnóstwo inspiracji. Kupiłem na miejscu niebieską miskę i ścierkę. Pomyślałem, że przyda się do bloga. Zazwyczaj i tak nigdy nie kupuję żadnych tandetnych suwenirów, więc ucieszyłem się z estetycznego i praktycznego zakupu. Miałem pewność, że kupuję coś, czego miejscowi używają na co dzień. Nie lubię turystycznej cepelii. Ważne jest dla mnie, żeby zabrać z wyjazdu do domu coś więcej niż tylko puste konto i opaleniznę. Nie byłem w stanie jednak zabrać większych rzeczy samolotem, dlatego po przyjeździe będę eksplorował dalej temat niebieskości, którym będę chciał wypełnić moje mieszkanie i zdjęcia moich potraw. Mam nadzieję, że zainspirowałem was do takiego sensorycznego resetu podczas urlopu. Sam bardzo ucieszyłem się, kiedy Westwing.pl zaproponowało mi, żebym przywiózł znad Adriatyku inspirację oddającą, mam nadzieję, klimat tego miejsca. Oczywiście po powrocie stwierdziłem, że najlepiej byłoby tam zostać już na zawsze. Zawsze mogę jednak urządzić sobie przestrzeń, która będzie przywoływała dobre chwile. Też tak macie? Podzielcie się ze mną swoimi komentarzami.
Zobaczcie jakie rzeczy kupiłbym na Westwing, żeby zatrzymać w domu choć trochę wakacyjnego klimatu.
Obiecałem przepis, który zrobiłem podczas wyjazdu. Nie wpadłem na niego od razu. Właściwie to wiedziałem, że jak zwykle podczas wyjazdu, chcę ugotować coś na bloga, ale nie miałem pomysłu. Pokręciliśmy się najpierw po lokalnych knajpach w Dubrovniku, których jest zatrzęsienie. Patrząc w menu wielu z nich stwierdziłem, że to co oferuje lokalna kuchnia to swoisty fusion śródziemnomorski z bardzo, bardzo lekkimi akcentami bałkańskimi (Cevapcici czy Plejskavica). Codziennie praktycznie jedliśmy jakieś owoce morza czy ryby. O dziwo, mimo bliskości morza, nie jest to tanie jedzenie. Podążyłem jednak tym tropem i znalazłem targ rybny niedaleko portu w Dubrovniku. Od razu było widać, że godzina 10:00 to za późno, żeby wyłowić najlepsze okazy. Kupiłem więc to, co było. Kilka dorodnych kalmarów i całkiem spore krewetki. Chciałem jeszcze dostać mule, ale jak się później okazało, trzeba po nie przyjść maksymalnie do godziny 8. Bliskość morza i dający się już we znaki upał skierował mnie na połączenie morskich produktów z owocami. Miało być lekko i świeżo. Wybór padł na melona. Postanowiłem połączyć wszystkie produkty w bogate, pożywne i odświeżające risotto. Chorwacko, prawda? Tak serio, to jadłem tam lepsze włoskie jedzenie niż we Włoszech.
Wykonanie:
1. Początek może się wydawać żmudny. Oczywiście możesz kupić mrożoną mieszankę owoców morza, które także nadają się do risotta, ale jednak nigdy nie uzyskamy takiego smaku jak ze świeżych. Jeśli masz świeże kalmary i krewetki, obierz je dokładnie. Krewetkom zostaw tylko ogonki, a kalmary pokrój na ok. 5 cm kawałki i ponacinaj delikatnie w kratkę. Wtedy pod wpływem ciepła zwiną się w ruloniki.
2. Kiedy robię risotto, najpierw przygotowuję wszystkie produkty wcześniej, żeby później po kolei dodawać je na patelnię. Szalotki i czosnek posiekaj na drobną kostkę. Pomidory przekrój w połowę. Posiekaj natkę pietruszki. Melona obierz i pokrój w kostkę ok. 7 mm.
3. Przygotuj sporą patelnię i średni rondel. Rozgrzej palniki pod naczyniami. Na patelnię wlej oliwę i zeszklij szalotkę. Dodaj czosnek na minutę i wsyp ryż. Mieszaj ryż, podgrzewając go przez ok. 5 minut. W tym czasie rozgrzej 2 łyżki masła w rondlu i duś przez 5 minut krewetki i kalmary z odrobiną soli i pół łyżeczki kopru włoskiego (lub inne owoce morza). Robię tak, ponieważ dla mnie mięso ma później lepszą, bardziej chrupiącą konsystencję.
4. Na gorący ryż wlej szklankę wina i wodę, która wydobyła się z owoców morza. Dodaj oliwki i połowę pomidorów. Kiedy płyn wygotuje się, dolej jedną/dwie szklanki wody. Powtarzaj tę czynność dwukrotnie, aż do momentu, kiedy ryż przestanie być twardy. Na ostatnią zmianę dodaj owoce morza i dokładnie wymieszaj. Gotuj wszystko jeszcze przez 5 minut dodając, jeśli trzeba, trochę wody i 2 łyżki masła. Dopraw solą morską i pieprzem.
5. Podawaj najlepiej na wspólnym półmisku posypując pietruszką i melonem. Warto dodać pokrojone w ósemki cytryny.