Barszcz miał wyjść intensywnie grzybowy. U mnie w domu nie robi się takiego, ale w moim zamyśle miała wyjść taka hybryda barszczu i zupy grzybowej. Wyszedł bardzo grzybowy i czysty. Lubię jak jest też kwaśny i pieprzny, czyli konkretny. Kwaśność reguluję octem jabłkowym. Dodaję też trochę cukru do stabilizacji smaku. Uszka miały być jeszcze bardziej konkretne. Czuć wyraźnie smak podsmażanych na maśle leśnych grzybów. Farsz jest wyraźnie kwaśny od kimchi, które też lubi podsmażanie. Jest też lekko pikantny od papryki gochugaru użytej do kiszenia. Nie wiem, czy wasi domownicy przeżyją takie zszarganie tradycji, ale wydaje mi się, że warto raz na jakiś czas odświeżać tradycyjne przepisy. Uwielbiam ten kierunek i myślę, że dzięki temu kuchnia żyje i ciągle się zmienia.