Wracając do Azji, mamy tu szczypiorek, imbir, sos sojowy, olej sezamowy i tę specyficzną technikę smażenia surowego ciasta na patelni i zalewania jej odrobiną wody, żeby ugotowały się na parze jednocześnie dalej smażąc. Uznałem, że do samego farszu jak i na koniec, jako glazurę dodam mój sos demiglace, który dodatkowo podbije mięsność i lepkość samych ogonów. Ten pomysł z dodaniem płynu do farszu zaczerpnąłem oczywiście z tradycji gruzińskiej, gdzie do mięsnych chinkali dolewają rosołu, żeby można go było wyssać podczas jedzenia. Kto się z kusi na takie prawie gyoza za ogonami wołowymi?