Długo szukałem odpowiedniego przepisu i powiem szczerze, że nie znalazłem. Dowiedziałem się, że takie golonki robią po swojemu Wietnamczycy (Chan gio ngam) i Chińczycy także robią podobne, ale nie dotarłem do odpowiedniej nazwy. Ktoś zaproponował w komentarzach na mojej stronie na FB, żeby golonkę najpierw obgotować, a potem trzymać w marynacie (solance). Poszedłem tym tropem i muszę z dumą ogłosić sukces. Golonka jest pełna smaku i odpowiednio zwarta i chrupiąca. Do tego przygotowałem jeszcze dosyć spontaniczne, ale smaczne azjatyckie pesto z prażonych migdałów, sezamu, kolendry i sosu rybnego. Róbcie tę golonkę koniecznie!
ależ to pachnie! da sie coś zrobić z tym wywarem po gotowaniu?
Jasne, możesz użyć do kolejnej golonki czy boczku (zamrozić). Możesz też marynować w nim jajka do zupy ramen.
świetny pomysł! dzięki 😉