Ostatnio spełniłem jedno ze swoich kulinarnych marzeń, czyli upieczenie rostbefu w całości. Chciałem, żeby w środku mięso było różowe i soczyste, dlatego zatrzymałem proces pieczenia na 55 stopniach. To jest idealna temperatura, żeby podawać na ciepło grube plastry z sosem. Do mojej kanapki dociągnąłem jednak pieczeń do 65 stopni, żeby wołowina łatwiej się kroiła i była bardziej zwarta.
Akurat miałem w planach górski spacer w poszukiwaniu owoców dzikiej róży na nalewkę. Potrzebowałem więc jakiegoś prowiantu. Pomyślałem, że zrobię przy okazji zdjęcia, bo lokacja jest wyjątkowa i szkoda przegapić taki plener. Zebrałem w kanapce całe dobro jakie miałem dostępne. Wołowinę pokroiłem na 3 mm plastry. Kupiłem małą chałkę, którą po przekrojeniu namoczyłem w jajku i usmażyłem jak francuskie tosty. Poskładałem wszystko z ogórkiem kiszonym, awokado i musztardowym aioli. Wyszło pysznie!