Impreza #WidzimySieNaGrillu aka Pożegnanie z la(eta)tem
Długo o tym myślałem i stało się. Po ponad pięciu latach pracy w agencjach reklamowych i po dwóch i pół roku prowadzenia bloga zdecydowałem się skupić na rozwoju bloga i pożegnać z dotychczasową pracą. Prowadzenie bloga, opracowywanie przepisów, fotografowanie, podróże kulinarne, dzielenie się wiedzą na warsztatach i spotykanie inspirujacych ludzi stało się dla mnie tak ważne, że musiałem wybrać jedno pole na którym muszę się skupić, żeby dawać z siebie wszystko i ciągle rozwijać.
Efekty pomysłów na przyszłość bloga i moją będziecie mogli niedługo śledzić. Zapewniam!
Jak pewnie wiecie lubię imprezy. Źle się czuję zamknięty w czterech ścianach bez ludzi. Pomyślałem więc, że warto by tę okazję, która zdarza się raz w życiu hucznie celebrować. Zaprosiłem więc moich najbliższych współpracowników z mojej już byłej firmy na pożegnalnego grilla. Nie chciałem jednak żeby to był kolejne smutne party z jednorazowym grillem i kiełbasą. Postanowiłem zorganizować coś na trochę większą skalę i udowodnić sobie i innym, że dobrego grilla można zorganizować w każdych miejskich warunkach.
Wybór padł na świetnie komunikacyjnie ustytuowane miejsce w Warszawie - Dolinka Służewiecka. Urokliwe miejsce, ciche miejsce pomiędzy Mokotowem a Ursynowem. Cieszę się, że w organizacji pomogło mi Tesco, z którym jak wiecie współpracowałem przy projekcie #WidzimySięNaGrillu. Dostałem bony na zakupy, dzięki czemu mogłem zorganizować imprezę na bogato. Nieocenioną pomocą okazali się sami uczestnicy z Arkiem na czele, który pomógł mi logistycznie i kulinarnie.
W menu postawiłem na smak i łatwość składania dania. Do wyboru były grillowane kanapki a'la Philly Cheese Steak. Dzień wcześniej zamarynowałem na sucho ok. 15 steków z antrykotu w specjalnej mieszance, którą wymyśliłem na potrzeby tego wydarzenia. W marynacie znalazły się: pieprz czarny, kolendra, kumin, kozieradka, wędzona papryka, rozmaryn, suszony czosnek i cebula. Bagietki smarowałem konfiturą z czerwonej cebuli i whisky. Steka grillowanego na średnio następnie siekaliśmy. Bagietkę wypełnialiśmy mięsem i startym cheddarem, po czym kanapka lądowała na kilka minut na gazowego grilla i do właściciela. W pewnym momencie stworzyła się pokaźna kolejka oczekujących na cheesestejka, ale koniec końców wszystkich nakarmiliśmy.
W ofercie był też "burger" wegański, którego przygotowałem dzień wcześniej z ciecierzycy, pieczonego bakłażana, siemienia lnianego i przyprawy garam masala. Burgera podgrzewaliśmy na węglowym grillu, żeby nabrał trochę dymnego zapachu. Danie to podawaliśmy na fajnych, drewnianych talerzach w towarzystwie prostej sałaty. Kotlet ten zebrał świetne recenzje, dlatego zamierzam dodać niedługo przepis na bloga.
Impreza skończyła się bardzo późno. Co mnie strasznie cieszy goście dopisali. Wydaliśmy całe jedzenie i napoje. Przyszli znajomi z głośnikiem na BT i w pewnym momencie wyglądało to na takiego sekretną imprezę. Jeszcze kilka decybeli głośniej i dołączyliby nieznajomi z okolicy. Na szczęście obyło się bez przypałów. Choć ja pod koniec już nie byłem w stanie ogarnąć wszystkiego, na szczęście goście przejęli grilla, drinki i muzykę, dzięki czemu mogłem chociaż na chwilę zdjąć fartuch i porozmawiać i cieszyć się z imprezy.
Jeszcze raz wielkie dzięki za wszystkie dobre słowa, ponad 3 lata pracy z najlepszymi ludźmi na świecie w Havas Media / Socialyse, pomoc przy organizacji Arkowi, Julicie i wszystkim, którzy pomogli na miejscu oraz firmie Tesco, która zorganizowała akcję #WidzimySięNaGrillu! <3
Dodaj komentarz